Dzień
1. Shalom Tel Awiw
Miasto
nowoczesne, rozrywkowe, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Zdecydowaliśmy
się pozostać tam jednak tylko przez jeden dzień ze względu na to, że mieliśmy
napięty grafik i chcieliśmy zajrzeć do wielu miejsc. Już wtedy zauważyliśmy, że
oznaczenia drogowe pozwolą na dość swobodne poruszanie się właściwie tylko z
mapą, bo każda ulica jest oznaczona i można zobaczyć wiele drogowskazów
kierujących do odpowiednich dróg wyjazdowych. Najwięcej problemów mieliśmy z
parkowaniem. Parkingi co prawda wszędzie, ale w Szabat wiele osób było w
domach, dlatego w rejonie naszego hostelu bardzo trudno było zaparkować.
Nocowaliśmy w hostelu Gordon Inn przy ulicy Gordon. W ramach oszczędności
spaliśmy w czteroosobowym pokoju, na szczęście z własną łazienką. W hostelu
można skorzystać z bezpłatnej przechowalni bagażu, jeśli ma się coś, czego nie
chce się brać w dalszą podróż. Dlatego tam właśnie pozostawiliśmy na tydzień
niepotrzebną nam walizę z zimowymi kurtkami, szalami i czapkami. Załapaliśmy
się jeszcze na darmowe śniadanie, a po nim poszliśmy nad morze.
Ostatkami sił
Plaża
Tel Awiwu jest rewelacyjna. Co prawda nawet w porze poza sezonem kręci się tam
mnóstwo i turystów, i miejscowych, ale pogoda, na jaką trafiliśmy (ok. 22
stopni), w ciągu dwóch godzin dostarczyła nam brakującego od kilku miesięcy w
Polsce słońca.
Wieczorem
wybraliśmy się do Starej Jafy, gdzie znajdują się domy o ciekawej
architekturze, i morze, i molo. W samym sercu Starej Jafy jest wzgórze, z
którego rozciąga się piękna panorama na cały Tel Awiw. Widać naprawdę dużo.
Warto się tam wdrapać. Nawet po nieprzespanej nocy w samolocie, przygodzie z
wypożyczaniem auta i intensywnym dniu spędzonym na plaży.
W
Szabat co prawda życie w niektórych częściach Tel Awiwu zamiera. I przed tym
nas przestrzegano. Ale okazuje się, że większe supermarkety są otwarte. Również
otwarte są restauracje, puby, kluby. Zresztą gdzie miałyby być otwarte, jak nie
w Tel Awiwie...
Miasto
jest bardzo drogie. Za kolację dla dwóch osób w przeciętnej restauracji zapłaciliśmy około 100 zł. Niewiele tańsza
byłaby jednak kolacja zorganizowana z produktów zakupionych w sklepie w Tel
Awiwie. A więc doradzam chodzenie do restauracji.
Dzień
2. Z przystankiem w Cezarei
Z
Tel Awiwu do Hajfy wiedzie bardzo dobra droga, oczywiście z czytelnymi
oznaczeniami. Jadąc do Hajfy, podjęliśmy decyzję o tym, żeby wstąpić do Cearei.
O ile znaki do miasta prowadzą, o tyle w samej Cezarei trochę błądziliśmy, aby
dotrzeć do starożytnego miasta. Najpierw oznaczenia poprowadziły nas do
rzymskiego akweduktu, który biegnie na pewnym odcinku wzdłuż plaży. Mimo że nie
sezon, to tam też było sporo ludzi. Plaża dość czysta, ale największą atrakcją
jest akwedukt, który można "podtrzymywać", po którym można biegać i który można
najzwyczajniej w świecie podziwiać. Mi szczególnie przypadł do gustu. Jednak po
pół godziny ruszyliśmy na poszukiwania starożytnego miasta. I z pomocą
miejscowych udało się.
Raj dla miłośników ruin
Przed
wejściem nie wiedzieliśmy, ale teraz już wiemy, że w Izraelu płaci się
praktycznie za wszystko. Kompleks w Cezarei to jedno wielkie wykopalisko.
Wspaniałe ruiny dawnego portu, komnaty rzymskich urzędników, hipodrom,
amfiteatr... Miejsce pozostawia niezwykłe wspomnienia - szczególnie widoki.
Jedyne miejsce, które do tej pory zrobiło na mnie tak duże wrażenie (jeśli
chodzi o ruiny) to termy Antoniusza w tunezyjskiej Kartaginie. A w Cezarei na
terenie starożytnego kompleksu, można i zjeść, i napić się, i poopalać się na
soczystozielonej trawie. W sezonie ponoć można na terenie starożytnego portu
nawet nurkować. Woda bardzo czysta, a niesamowite wrażenie robią liczne
starożytne mozaiki systematycznie odsłaniane przez archeologów i reperowane
przez konserwatorów. Uwielbiam ruiny. Jak dla mnie - raj!
Na
terenie ruin znajduje się coś na kształt kina, gdzie można obejrzeć wyświetlane
w różnych językach filmy o historii Cezarei oraz posłuchać, co mają do
powiedzenia do współczesnych wielcy Rzymianie tamtych czasów.
I dalej, w drogę ku północy
Po
około 3-godzinnym pobycie w moim ulubionym starożytnym mieście ruszyliśmy do
Hajfy. Tu z orientacją w terenie było znacznie gorzej. Ale udało się. Dotarliśmy
do hostelu, w którym mieliśmy już oddzielne pokoje z własnymi łazienkami. O
całkiem niezłym standardzie. W tymże hostelu upolowaliśmy superprzewodnik po
Izraelu mojej ulubionej serii Eyewitness Travel na półeczce z karteczką: „weź książkę i
zostaw jedną w zamian”. Niestety, nic w zamian nie mieliśmy, dlatego musimy tam
wrócić, żeby spłacić dług.
Hostel
był położony w centrum Hajfy, 10 minut piechotą od najatrakcyjniejszego
turystycznie obiektu i 5 minut piechotą od chyba najkrótszej na świecie linii
metra. Pod samymi drzwiami mieliśmy darmowe miejsce parkingowe. No i oczywiście nie odmówiłem sobie podróży tym metrem. Konstrukcyjnie metro przypomina kolej na
Gubałówkę, z tym że wagony wyglądają jak prawdziwe metro i jedzie się tunelem
wydrążonym w skale. No, ale to jest metro! Niestety, gdy wjechaliśmy na górę
Karmel, nie udało się nam naleźć żadnego punktu widokowego, więc zaraz
wróciliśmy na dół. Jadąc z powrotem na Plac Paryski trochę się wygłupialiśmy. Co
jakiś czas ktoś na nas zerkał. Gdy dojechaliśmy do ostatniej stacji, okazało się,
że była to Polka, która w Hajfie mieszka od prawie 20 lat. Udzieliła nam kilku
cennych wskazówek co do dalszej podróży, ale było już za późno, żeby z nich
skorzystać, bo mieliśmy zarezerwowane noclegi. Wyglądało na to, że pani
przyjechała do Izraela za głosem serca, ale z czasem czar jej miłości chyba
prysł i teraz jest samotną Polką w Izraelu, świetnie mówiącą po hebrajsku,
polsku, rosyjsku i angielsku. Trochę narzekała na pogodę, bo w dniu, gdy
przyjechaliśmy do Hajfy, było około 18 stopni, czyli „za zimno”.
A
następnego dnia wyśmienite śniadanie w hostelu. Po nim dziewczyny udały się na
leżakowanie, a ja i Tomek wybraliśmy się na spacer na pocztę (by wysłać kartki)
i by wdrapać się do ogrodów bahaickich. Są genialne. Ich kolory (w tym zieleń)
oraz symetria - rzucają na kolana. A panorama na port niespotykana...
Świetny Blog. Gratuluje pomysłu i brody.
OdpowiedzUsuńW jakim hostelu w Hajfie nocowaliście? Nie mogę namierzyć nazwy.
OdpowiedzUsuńW przypadku tak dalekich wyjazdów warto zaopatrzyć się w odpowiednie ubezpieczenie turystyczne. Ja na takie wyjazdy zawsze kupuje ubezpieczenie podróżne na https://rankomat.pl/kalkulator/ubezpieczenia-turystyczne/ a to dlatego, że ceny w tej porównywarce są najtańsze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Ja akurat zawsze kupuję ubezpieczenie turystyczne nahttps://mubi.pl/ubezpieczenie-turystyczne/ i również mi się super sprawdza. Nie wyobrażam sobie dalekiego wyjazdu bez zakupu takiej polisy.
UsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńOceniaj z głową! Skorzystaj z naszego rankingu kont osobistych, porównaj oferty bankowe i wybierz idealne rozwiązanie dostosowane do Twoich finansowych potrzeb. Sprawdź, jak łatwo osiągnąć stabilność finansową!https://www.bank-ranking.pl/ranking-kont-osobistych
OdpowiedzUsuńKredyt dla firm to istotne narzędzie finansowe, umożliwiające przedsiębiorstwom elastyczne zarządzanie kapitałem. Daje możliwość inwestycji, rozbudowy i utrzymania płynności, wspierając trwały rozwój biznesu. www.janosikdlafirm.pl
OdpowiedzUsuń