Był luty. Spory mróz za oknem. Zadzwoniła Ania i resztkami tchu wykrzyknęła: „Są bilety do Izraela po 600 złotych w obie strony za osobę! Lecimy!” Drżenie rąk, poszukiwanie znajomych, którzy by z nami pojechali i stres, czy aby na pewno upolujemy te bilety w tak dobrej cenie. 5 minut później gotowi byliśmy polecieć sami, a za kolejnych 5 minut bilety mieliśmy w garści. Tylko że dopiero na ... Sylwestra. Jedno jest pewne - warto było czekać!!! Dzień po tym, jak zarezerwowaliśmy bilety, dwoje naszych znajomych zarezerwowało bilety na podobny termin. A więc było nas już czworo.
Wyjazd
do ostatniej chwili był niepewny - zmiana pracy i problemy z urlopem
powodowały, że byliśmy skłonni do ostatniej chwili zrezygnować, tym bardziej że
noclegów szukaliśmy na niecały tydzień przed wylotem.
Wtedy też zaczęliśmy mniej więcej planować trasę podróży - z założeniem, że w
każdej chwili możemy ją zmodyfikować. Do ostatniej chwili też zastanawialiśmy
się nad środkami lokomocji. Byliśmy w kropce, bo lądowaliśmy w Tel Awiwie w
czasie Szabatu, a więc transportu publicznego po prostu nie było. Pomyśleliśmy,
że na pewno wykombinujemy coś na miejscu. I tak było.
Którędy i gdzie?
Mieliśmy
8 dni na podróż po Izraelu, z początkiem i końcem w Tel Awiwie. Przewodniki
różnie mówią o tym, ile czasu potrzeba na zwiedzenie tej metropolii, ale my
postawiliśmy na inne rejony. Poza tym na intensywność naszej wyprawy miała
wpływ koleżanka, która w podróż z nami wybrała się będąc w ciąży, a zatem nie
mogliśmy szaleć. A zatem stanęło na po jednym noclegu w Tel Awiwie - po
przyjeździe i przed wyjazdem, jeden nocleg w Hajfie i cztery noce w
Jerozolimie. W trakcie myśleliśmy, by ten plan zrewidować, ale ostatecznie
układ noclegów pozostał. Zabrakło nam tylko Eilatu i wypadu na teren Jordanii,
m. in. do Petry, ale to będzie motyw kolejnej podróży, wszak w tamte rejony
powrócimy.
Ciasne, ale "własne"
Nasze auto |
Nasz "piąty pasażer" - bagaż |
Analogowa
nawigacja
Nawigator w akcji |
Drogi
w Izraelu mają bardzo dobre oznaczenia. Niestety, im bliżej strefy
palestyńskiej, tym gorzej, ale podróż autem z prostą mapą jest do odbycia.
Czasami myliło nas to, że w dane miejsce można dojechać kilkoma drogami i każdy
wariant był oznaczony. Jednak nie zawsze było tak logicznie. Oznaczenia wydają
się nieco gorsze np. w Jerozolimie. Tel Awiw pod tym względem jest dużo lepszy.
Ale ogólnie wszędzie można sobie poradzić. Pewnie około 95 procent oznaczeń
jest zapisanych alfabetem łacińskim, a więc Europejczyk sobie poradzi.
Drogi
Sama
sieć dróg w Izraelu jest bardzo dobrze zorganizowana. Tylko jedna droga jest
płatna. To autostrada nr 6 o przebiegu północ-południe. My sprytnie tej drogi
unikaliśmy, korzystając z równoległych dróg nr 2 i 4 oraz mniejszych. Standard
dróg jest bardzo dobry. Na większości dróg - nawet najwyższych kategorii - (poza wspomnianą „szóstką”) są
jednopoziomowe skrzyżowania ze światłami, a więc dość często trzeba zwalniać, ale
jeździ się i tak świetnie.
Stoisz - płacisz
Za
postój auta w wielu miejscach trzeba zapłacić, szczególnie w rejonach centrum i
w określonych godzinach. Najgorzej pod tym względem jest w Jerozolimie. Tam w
rejonie centrum praktycznie nie ma ulic, na których parkingi są darmowe, no ale
dla chcącego nic trudnego. Godzina parkowania w Jerozolimie kosztuje od 3 do 5
szekli.
W
Tel Awiwie i w Hajfie jest nieco łatwiej o parking darmowy, jednak i tak trudno
jest zaparkować ze względu na brak miejsc. A mandaty za złe parkowanie
lub za nieopłacenie postoju są ponoć dość wysokie. My na szczęście żadnego nie
dostaliśmy.
CIĄG DALSZY NASTĄPI. JUŻ WKRÓTCE.
CIĄG DALSZY NASTĄPI. JUŻ WKRÓTCE.
Bomba!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, będę niecierpliwie czekała na kolejne wpisy, ale, na litość Pana, wstaw opcję dodania do obserwowanych!
Fajne! Miło się czyta. Aż nabrałam ochoty,żeby wreszcie gdzieś się ruszyć! (Z malutkim dzieckiem to jeszcze większe wyzwanie). Czekamy na dalsze wpisy :)
OdpowiedzUsuńJa też z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy :) Ciesze się, że postanowiłeś pisać bloga :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)